22.03.2020 21:18
Zaraza, czyli społeczny egzamin (nie tylko) dla motocyklistów.
We wszystkich mediach, rozmowach prywatnych,oficjalnych pismach, kazaniach itp. itd. od pewnego czasu pada słowo „epidemia”, odmieniane przez wszystkie przypadki, definiujące każde z utrudnień jakie lawinowo spadają na nasze przywykłe już do spokojnej egzystencji społeczeństwo. Jeszcze dwa miesiące temu odległy problem wkroczył z buciorami na nasze podwórko.
Jak odnosi się to do nas, motocyklistów?
Przede wszystkim musimy zauważyć że najpierw jesteśmy ludźmi, mężami, żonami, synami, córkami, szwagrami, pracownikami, funkcjonariuszami a dopiero potem motocyklistami. Naturalną więc rzeczą jest że w obliczu (niestety nieco bagatelizowanego) zagrożenia nasza pasja powinna zejść na boczny tor, nie angażować nas w momencie kiedy musimy zadbać o bezpieczeństwo nasze i naszych bliskich. Nie mam tu broń Boże na myśli nakłaniać kogokolwiek do sprzedaży maszyny i przeznaczenia kasy na ważniejsze cele, kitranie motocykla w stodole pod sianem też nie wchodzi w grę. Chodzi tu o użytkowanie maszyny tak aby nie szkodzić nikomu i nie przyczyniać się do rozprzestrzeniania epidemii. W teorii wie to każdy, w praktyce...
Jako użytkownik „niebieskiej stronki na F” należę tam do kilku grup zrzeszających naszych lubelskich motocyklistów. Ludzie umawiają się na przygodne przejażdżki tak jakby jedyną przeszkodą przed jazdą była niesprzyjająca aura. Na uwagę zwracaną przez innych użytkowników odpowiadają kpiną, bezsensownie odbijając piłeczkę mówiąc że umiera zaledwie 3 lub 5 procent zakażonych, czyli mniej niż np. na raka lub zwyczajną grypę.
Świetnie operuje się takimi „danymi na sucho”, niestety tylko do momentu aż w tym znikomym procencie znajdzie się ktoś z Twoich bliskich.
No dobrze. Może się nie zarażę, może nic się nie zdarzy. Jadąc drogą powiatową i widząc dziurę w asfalcie też z premedytacją w nią wjeżdżasz, bo może motocykl się nie uszkodzi?
Bardzo krzepiącym i godnym naśladowania przykładem odpowiedzialnego motocyklizmu był anons Pana oferującego szybki transport motocyklem lekarstw, środków ochrony osobistej i odkażających na rzeczy potrzebujących tego ludzi i instytucji. Brawo!
W obecnej sytuacji i przy obecnych cenach benzyny motocykl jest prawie doskonałym środkiem transportu, powinno się więc korzystać z niego w zastępstwie na przykład komunikacji publicznej, jazda (i przede wszystkim tankowanie) w kasku i rękawicach zabezpiecza nas przed wirusem bardziej niż auto. Motocykle nie generują korków, a więc nie przebywamy nadmiernie długo tam gdzie nie powinno nas być, nie tamujemy też ruchu.
Musimy jeździć tak aby służby mające w tej chwili ważniejsze zadania nie były zajęte uganianiem się za nami z powodu przekroczeń prędkości lub decybeli, szaleńczej jazdy lub złego parkowania. To też pomoże społeczeństwu w tej sytuacji.
Nie masz motocykla/kasku/części? Zakup odłóż na później (szczególnie motocykla, nieraz w kilka osób pokonuje się setki kilometrów, spotyka innych ludzi aby kupić maszynę, którą trzeba potem przerejestrować), zamów przez internet. Sporo spraw można załatwić przez telefon. To nie jest teraz najważniejsze. Pewne sprawy można odłożyć na później.
Obecnie tylko spokój może nas uratować, a więc bądźmy nadal sobą-z zachowaniem należytych środków ostrożności.
Minimalizuj zagrożenie. Przewiduj. Bądź zawsze opanowany. Myśl za innych. Skoro jako wytrawny motocyklista zawsze robisz to na drodze, dlaczego nie rozszerzyć tego na życie codzienne właśnie teraz, w sytuacji zagrożenia?
Komentarze : 1
Mam mieszane odczucia. Nie jestem nawet pewien czy akcja #zostanwdomu to taki super pomysł. To niepopularne, ale ludzie starzy i chorzy i tak umrą, a my przy okazji zabijemy gospodarkę. Kryzys ma potrwać 10 lat, to dotyczy też motocykli. Na razie jest piękna pogoda, a obydwie moje maszyny wyczuły temat i złapały po usterce. Nie mam czym jeździć, nawet żebym chciał. Pozdrawiam!